Wstałem rześki i zadowolony. Wyszedłem na ulicę i już chciałem pomyśleć żeby iść do pracy, ale nagle coś pomyślało za mnie, że "NieChceMiSię", więc skręciłem w prawo. Chwile później zacząłem się przedzierać przez te cholerne krzaczory
Kiedy tak się przedzierałem, a cholernie mi się nie chciało, nagle coś pomyślało za mnie, że "NieChceMiSię", więc usiadłem na ziemi i zacząłem czekać...
Zaczęło mi się strasznie nudzić.
Wtedy usłyszałem, że nadjeżdża jakiś cholerny kombajn, czy inna maszyna, która wyżyna te cholerne krzaczory i już chciałem pomyśleć, że trzeba by zejść temu czemuś z drogi, ale nagle coś pomyślało za mnie, że "NieChceMiSię", więc machnąłem tylko ręką i siedziałem dalej, I wtedy to zaczęło na mnie trąbić.
Trąbiło i trąbiło, a ja się nie ruszałem.Zatrzymało się i ktoś z tego wysiadł. Podbiegł do mnie wściekły, aż czerwony na twarzy.
- Wypierdalaj!!! - wrzeszczał.
- "NieChceMiSię" - spokojnie odparłem.
- Co???!!!
Wściekły odwrócił się, wyciągnął telefon, coś chwile do niego pobełkotał, odwrócił się znowu do mnie i wrzasnął:
- Wypierdalaj!!!
Natychmiast zajechało czarne BMW, wyskoczyło z niego czterech ubranych na czarno agentów, podbiegli do mnie i wrzasnęli równo:
- Wypierdalaj!!!
- "NieChceMiSię" - spokojnie odparłem.
- Co???!!!
Odwrócili się wszyscy do Wściekłego, zaczeli coś szemrać między sobą, gadać do tych swoich zegarków, kiwali głowami, naradzali się, jeden z nich zawzięcie dłubał w nosie i właśnie on nagle zwrócił się w moją stronę wskazując na mnie z bliska palcem. Wszyscy razem, równocześnie wrzasnęli do mnie:
- Wczoraj wieczorem z pobliskiej Kolonii Karnej uciekł bandzior ksywa "Rzezimiech" i My wiemy, że to Ty!!!
Już chciałem powiedzieć, że to jakaś pomyłka, że to przecież nie ja, ale wtedy spojżałem na ten jego paluch, który był jakieś sześć centymetrów od moich oczu i pod jego paznokciem zobaczyłem to coś i wtedy nagle coś pomyślało za mnie, że "NieChceMiSię", więc tylko pokazałem im środkowy palec.
- Idziesz z nami!!!
- "NieChceMiSię" - spokojnie odparłem.
- Idziesz albo cie tu zastrzelimy.
- A zastrzelajcie - odparłem znudzony i zrelaksowany
I wtedy mnie zastrzelili.
To było nawet dość zabawne uczucie, może troche nieprzyjemny był sam poczatek, że tak powiem pierwszy oddech wieczności... Zamazane nic i jakieś cholerne buczenie w uszach. Ale sekunda za sekunda obraz stawał się lepszy, a buczenie ustawało. Po kilku chwilach mogłem ocenić, że jestem w nazwijmy to pomieszczeniu zbudowanym z czarnej galaretowatej masy, która pulsując przybliżała i oddalała się ode mnie. Wiem. To dziwne...
Już chciałem coś pomyśleć, ale nawet nie pamiętam co, bo wtedy nagle coś pomyślało za mnie, że "NieChceMiSię", więc nic nie zrobiłem...
Wtedy przyszedł ten koleś z miotłą. Przerwał zamiatanie i zaczął się na mnie gapić.
Wyciągnął komórkę i powiedział do niej:
- Szefie? Mam tu jednego co się zablokował między kanałami...
- "powiedz mu, zeby wypierdalał" - dało się słyszeć z głośniczka...
- Wypierdalaj!!!
- "NieChceMiSię" - spokojnie odparłem.
- Ale Szef powiedział, ze masz wypierdalać!!!
- "NieChceMiSię" - powtórzyłem leniwie.
Koleś znów wyciągną swoją komóreczkę i wycedził do niej - "mówi, że NieChceMuSię..
- Dziekuje - odpowiedział Szef nachylając się nade mną. Kurza twarz, mówię wam, to nieziemskie uczucie poczuć ten cały Jego Majestat...
- Wypierdalaj - powiedział dostojnie Szef.
- "NieChceMiSię" - spokojnie odparłem.
- No cóż... - zadumał się Szef...
- To narazie...
- No cześć...
Szef już chciał zniknąć, ale jeszcze się na chwilę zatrzymał i spytał:
- A tak z ciekawości... To co ty teraz będziesz robił?
- Teraz? Hmm... Teraz będę robił "CokolwiekZechcę"...
by strefa9